Podobieństwa między surfowaniem a praktyką jogi są pozornie nieskończone. Mówiąc tylko z punktu widzenia mojego osobistego doświadczenia, im więcej sesji surfingu mam za sobą i im więcej razy siedzę w bezruchu lub rozwijam matę, tym bardziej przypomina mi się, że powodem, dla którego te dwie praktyki są tak równoległe, jest to, że obie są zakorzenione w duchowości. Te dwie praktyki są jak podobne ścieżki, które przywracają nas do nas samych i ponownie łączą nas z rytmem życia.
Duchowość jest czymś, co często trudno zdefiniować. Naprawdę uwielbiam tę definicję autorstwa Brené Brown, w której tak elokwentnie wyjaśnia, że: "Duchowość to rozpoznawanie i celebrowanie tego, że wszyscy jesteśmy nierozerwalnie połączeni ze sobą mocą większą niż my wszyscy i że nasze połączenie z tą mocą i ze sobą nawzajem jest oparte na miłości i współczuciu. Praktykowanie duchowości wnosi do naszego życia poczucie perspektywy, sensu i celu".
Joga w swej istocie jest praktyką duchową. W Joga Sutrach mędrzec Patańdżali opisuje dwa cele tej duchowej praktyki jako abhyasa, czyli wytrwałość, poświęcenie i vairagya, czyli wyrzeczenie się, brak przywiązania. Choć na pozór są to przeciwne krańce spektrum, Patańdżali porównuje te dwa atrybuty do "skrzydeł ptaka, które współpracują ze sobą". Słyszałem również, że są one opisywane jako "dwie nogi, na których kroczymy naszą duchową ścieżką".
Byłem uczniem surfingu na długo przed tym, jak zostałem uczniem jogi. Miałem szczęście dorastać w pobliżu plaży i w surferskiej rodzinie, która ceniła wspólny czas na świeżym powietrzu. Moje najwspanialsze wspomnienia z dzieciństwa pochodzą z weekendów, które spędziliśmy razem w naszej lokalnej przerwie lub podróżując w górę iw dół wybrzeża w poszukiwaniu surfingu.
Mając prawie całe życie doświadczenia z oceanem, mój tata zawsze - i nadal - uczył mnie czegoś o surfowaniu i oceanie za każdym razem, gdy wypływaliśmy. Nauczył mnie, jak ważne jest obserwowanie warunków przed wejściem do oceanu - obserwowanie fal, wiatru, ludzi, dzikiej przyrody. Od niego dowiedziałem się o etykiecie surfowania, jak poruszać się po prądach rwących, a także o innych surferach i jak radzić sobie zarówno z wycieraniem się, jak i złapaniem w środku. Przewrócenie się przez białą wodę, dość regularna część surfowania.
"Nigdy nie panikuj", zawsze mi powtarzał. "To jedna z najniebezpieczniejszych rzeczy, jakie można zrobić w oceanie. Jeśli zostaniesz złapany w środku lub przytrzymany pod wodą podczas złego wycierania, najlepszą rzeczą, jaką możesz zrobić, to po prostu zrelaksować się, płynąć z prądem i zaufać, że ocean w końcu się uspokoi i pozwoli ci odejść". Przypomniał mi, że "ważne jest, aby traktować ocean z szacunkiem, ponieważ zawsze będzie to siła potężniejsza od ciebie. Wszystko, co możesz zrobić, to kontrolować siebie".
Nieświadomie, w tamtym czasie, te lekcje były jednymi z moich pierwszych doświadczeń z jogą i duchowością.
Trafiłem na jogę podczas studiów. Doznałam kontuzji kolana (nie robiąc nic fajnego, upadłam na parkiet w butach na wysokich obcasach podczas moich 21. urodzin, co spowodowało rozdarcie MCL), co powstrzymało mnie od deski surfingowej przez kilka miesięcy - najdłużej, odkąd zakochałam się w surfingu jako dziecko. Mój fizjoterapeuta zasugerował, abym spróbował jogi, aby poprawić swoją elastyczność i zakres ruchu. Szczerze mówiąc, na początku byłem trochę oporny, ale i tak zapisałem się na zajęcia. W tym momencie byłam gotowa spróbować wszystkiego, by wrócić do surfowania.
Nigdy nie zapomnę tej pierwszej klasy. A dokładniej, nigdy nie zapomnę wyjścia z savasany na tych pierwszych zajęciach. Najlepszym sposobem, w jaki mogę to opisać, jest to, że było to uczucie podobne do wybicia z dobrej fali. Całkowita jedność. Przytłaczająca wdzięczność. Całkowita błogość. Głęboka świadomość, że jestem dokładnie tam, gdzie powinienem być. Nie trzeba dodawać, że po tych pierwszych zajęciach byłem uzależniony. Nie przestawałem się pojawiać. Chciałam ćwiczyć więcej i uczyć się więcej, aż w końcu ukończyłam 200-godzinny kurs nauczycielski w tym samym studio i z tym samym nauczycielem.
Podobnie jak świadectwa wielu innych osób na przestrzeni czasu, joga okazała się zmieniać moje życie. Sprowadziła mnie z powrotem do surfowania, z powrotem do siebie i z powrotem do tego, co było ważne - z powrotem do tego, co było prawdziwe. I podobnie jak wielu innych, którzy po raz pierwszy przychodzą na jogę ze względu na fizyczność, w tym ja, myślę, że im więcej czasu spędzamy na naszych matach, tym bardziej rozumiemy, że praktyka jogi to o wiele więcej.
Myślę, że w tym samym aspekcie surfing i joga są do siebie bardzo podobne. Podczas gdy surfing jest powszechnie uważany za sport, myślę, że większość surferów zgodzi się, że surfing to także o wiele więcej. Podobnie jak praktyka jogi obejmuje więcej niż tylko asany.
Podobnie jak joga, surfing może być praktyką duchową, jeśli na to pozwolimy. Podobnie jak joga, surfing jest sposobem na życie, który wpływa na to, jak łączymy się ze sobą i wchodzimy w interakcje z otaczającym nas światem. Tak jak joga ponownie łączy nas z naszą praną - naszą energią życiową, pulsem życia, który łączy nas wszystkich - ocean, zarówno dosłownie, jak i w przenośni, również łączy nas wszystkich. Łączy nas z innymi surferami i z naszym środowiskiem. Rzuca światło na nasze wybory i działania oraz ich wpływ na innych, nasze wspólne wybrzeża i ulubione miejsca do surfowania. Surfing i związane z nim doświadczenia mogą zapewnić nam napędzającą duszę pasję i cel, a także lekcje na całe życie, które poszerzą naszą perspektywę.
Zarówno surfing, jak i joga wprowadzają nas w harmonię z tym, co jest. Obie proszą nas o zakotwiczenie naszej uwagi w przypływie i odpływie wiecznego teraz, zachęcając nas do znalezienia stałego rytmu życia w miarę jego rozwoju. W jodze nasza uwaga kieruje się bardziej do wewnątrz, w stronę tego, co lubię nazywać "krajobrazem naszego wewnętrznego ciała" i jego uwarunkowaniami, podczas gdy w surfingu nasza uwaga kieruje się bardziej na zewnątrz, w stronę zewnętrznego krajobrazu oceanu, jego mieszkańców i jego uwarunkowań.
I oto chodzi: za każdym razem, gdy decydujemy się pojawić, czy to na naszych matach, czy na surfingu, możemy zagwarantować, że warunki te będą nieco inne niż poprzednio.
Ciepłe, szkliste fale z wczoraj mogą jutro ustąpić miejsca wzburzonym, burzowym warunkom. Możemy przejść od przejażdżki naszego życia do wymazania naszego życia, tak jak czasami przychodzimy na nasze maty czując się wspaniale i entuzjastycznie - praktyka wydaje się gładka i łatwa - a czasami niechętnie rozwijamy nasze maty czując się zmęczeni, pozbawieni motywacji, rozproszeni lub niepewni.
Ale nasza praktyka przypomina nam, że nie chodzi o to, jak się pokazujemy, ale po prostu o to, by się pokazać. A kiedy dajemy sobie pozwolenie na porzucenie naszych przywiązań lub oczekiwań związanych z tymi ciągle zmieniającymi się warunkami, otwieramy się na widzenie rzeczy nieco wyraźniej. Widzimy rzeczy takimi, jakimi są. A wraz z tą jasnością pojawia się mnóstwo okazji do nauki, adaptacji i rozwoju. A porzucając nasze oczekiwania, dajemy sobie również trochę więcej miejsca na zabawę.
Myślę, że ważne jest, abyśmy pamiętali, że "stawanie się lepszym" nigdy nie jest celem. Poprzez praktykę i poświęcenie, cierpliwość i czas, jest bardzo prawdopodobne, że się poprawisz, ale jeśli koncentrujesz się na wynikach, to po prostu nastawiasz się na rozczarowanie. W jodze, surfingu i życiu zawsze będzie więcej do nauczenia się. Zawsze będzie miejsce na rozwój. Zawsze będą większe i lepsze fale do złapania. Zamiast więc pozwolić, by to cię zniechęciło, przestraszyło lub całkowicie przytłoczyło, w tym miejscu wracamy do filarów naszej duchowej praktyki - abhyasa i vairagya - dwóch aspektów, które przypominają nam, że podróż sama w sobie jest celem. Że nie ma mety, że jesteśmy dokładnie tam, gdzie powinniśmy być i że każdy krok po drodze z pewnością prowadzi nas tam, gdzie powinniśmy iść. Ten słodki, słodki rytm z wiecznym teraz.
Dla mnie joga była ścieżką, która otworzyła zarówno mój umysł, jak i serce na duchową praktykę, pomagając mi uświadomić sobie, jak duchowy może być surfing, a co za tym idzie, jak duchowe może być życie. Wszystko może być praktyką duchową, o ile zachowamy przestrzeń na to, by było to święte i o ile zaoferujemy naszą uwagę i poświęcenie bez oczekiwań co do wyników lub tego, co możemy otrzymać w zamian. Oczekiwania trzymają nas w zamknięciu. Puszczenie ich otwiera nas na nieograniczony potencjał. Ponadto, jak zawsze przypominał mi mój tata, odpuszczenie pomaga również sprawić, że złe wycieranie i złapanie w środku nie jest tak przerażające.
Lubię myśleć o tych praktykach, jodze i surfingu, jak o mikrokosmosach życia. Jak mini przygody, które symulują nadrzędną podróż życia. Lustra, które często odbijają to, jak się pokazujemy. Tak, zarówno joga, jak i surfing mogą być zabawne, radosne i mogą po prostu pomagać nam czuć się dobrze - i to wystarczy! Ale gdy będziemy kontynuować, oba mogą również rzucić nam wyzwanie i upokorzyć nas, a jeśli pozostaniemy na to otwarci, oba mogą również pomóc nam uczyć się i rozwijać. I pomimo wielu niewygodnych chwil, których możemy doświadczyć na naszych matach lub w oceanie, zawsze wracamy. Ponieważ w zamian za pojawienie się, praktyki te zawsze mają sposób na sprowadzenie nas z powrotem do nas samych i ponowne połączenie nas z tym, co prawdziwe - darem życia przed nami.
Na zakończenie chciałem podzielić się fragmentem książki Gerry'ego Lopeza, Surf is Where You Find It. W tym konkretnym opowiadaniu, "Caught Inside Again", dzieli się on doświadczeniem bliskim śmierci, poza ciałem, którego doświadczył, gdy został złapany w środku w wielki dzień na niesławnej i śmiertelnej fali znanej jako Pipeline. Pisze:
"Zostanie złapanym w środku jest tak codziennym zjawiskiem w surfingu, że staje się metaforą radzenia sobie z przeciwnościami losu każdego rodzaju. Oczywiście każda lekcja zdobyta w wodzie może mieć znaczące zastosowanie na plaży. Żyjemy dziś w cywilizowanym świecie, w którym sytuacje życia lub śmierci są rzadkością w naszym codziennym życiu. Czasami jednak te krytyczne momenty, w których całe życie człowieka staje przed oczami, są okazją do zajrzenia w głąb siebie. Wewnętrzna jaźń jest częścią każdego z nas i zawiera odpowiedzi na pełne szczęście i życie wolne od bólu i cierpienia.
To wewnętrzne miejsce harmonijnej błogości jest pokryte ego, indywidualnymi systemami przekonań i przyziemnymi troskami. Żyjemy w przeszłości, gdzie nostalgia sprawia, że jesteśmy smutni, lub w przyszłości, gdzie nasze zmartwienia wywołują niepokój. Nie potrafimy pojąć, że chwila, w której się znajdujemy, jest wszystkim, co kiedykolwiek było lub będzie. Życie jest, było i zawsze będzie po prostu teraz.
Chwile uświadomienia sobie surfowania są po to, by przypomnieć nam o naszym prawdziwym potencjale. Jeśli właśnie dlatego surfujemy, to dobrze, ponieważ surfing ponownie łączy nas z tym, kim naprawdę jesteśmy. To kolejny powód, by surfować dalej. Życie jest dobre. Surfing przypomina nam o tym, jak dobre jest życie".
Cait Lawson jest specjalistką od jogi i terapii z Puerto Rico oraz surferką przez całe życie. Aby dowiedzieć się więcej o Cait, odwiedź jej stronę stronę internetową lub śledzić jej podróż na Instagram.